Moje
zainteresowanie kulturą japońską zaczęło się jeszcze w
podstawówce, kiedy na przerwach lubiłam zaczytywać się w mangach,
a zamiast przebierać się za Kopciuszka wolałam zostać azjatycką
wojowniczką bądź Czarodziejką z Księżyca, czyli znaną inaczej
jako Silor Moon. W późniejszych latach przechodziłam fascynację
jedzeniem, zachowaniami oraz językiem Dalekiego Wschodu, dopiero
później zakochałam się w literaturze; i choć nadal podobają mi
się te wszystkie wcześniejsze wymienione punkty to czasu mam coraz
mniej, więc zostawiłam przy sobie to co zawsze było dla mnie
najważniejsze, czyli książki japońskich autorów, a w
szczególności mojego ulubieńca – Harukiego Murakamiego.
Z autorem poznałam
się po raz pierwszy z jakieś dwa lata temu w jego bestsellerowej
powieści „Kafka nad morzem" i od tego czasu uważam się za jego
fankę, która z wielką chęcią poznaje to jego następne dzieła,
niestety, w dość dużych odstępach czasu. Tym razem dorwałam się
do zbioru opowiadań z kilkunastu lat twórczości Japończyka
zatytułowanego „Zniknięcie słonia". Podeszłam do tego
spotkania dość sceptycznie, ponieważ uległam przeróżnym opinią
z internetu, gdzie na temat tych form jego twórczości wypowiadano
się niezbyt pochlebnie. Uważano, że autor lepiej sprawuje się w
dłuższych wypowiedziach niż opowiadania. Moja ciekawska natura nie
pozwalała mi jednak przemilczeć tego faktu i z wielką chęcią
zabrałam cały swój umysł w irracjonalną podróż w szalony oraz
magiczny świat wykreowany przez autora.
Trudno w kilku
zdaniach opisać o co właściwie chodzi w poszczególnych
opowiadaniach oraz wyszczególnić to jedno, wyjątkowe, które
spodobało mi się najbardziej. Nie da się, po prostu się nie da,
bo każde z nich ma w sobie coś niezwykłego. Tak jak to u
Murakamiego bywa właściwie do końca nie wiemy o co chodzi,
ponieważ świat wykreowany przez niego tylko na pozór jest logiczny
i podobny do naszej codzienności. Prawda jest jednak taka, że nigdy
nie pojmiemy wszystkiego co pisarz chciał nam przekazać, bo daje
nam tylko pytania, wnioski jednak musimy wyciągnąć sami i za
każdym razem będą one różne zależnie od światopoglądu i
perspektywy czytelnika. Dla mnie świadczy to o ogromnym talencie i
wszechstronności, że istnieje wiele interpretacji jego pisaniny i
trafia ona do każdego, który ma umysł otwarty na coś zupełnie
odmiennego.
W „Zniknięciu
słonia" każde opowiadanie jest zupełnie różne od poprzedniego,
jednak da się tutaj wyczuć jeden wspólny temat, mianowicie
odmienności, braku tolerancji oraz samotności i anonimowości w
takim wielkim mieście jakim jest Tokio. Dla autora zresztą nie jest
to nic nowego, bo przecież ciężko nie zauważyć, że w swoich
powieściach nierzadko do tego nawiązuję. Uwielbiam czytać
Murakamiego nie tylko ze względu na magię na każdej stronie, ale
również za względu na sposób wykreowania bohaterów, którzy
wydają się nam zawsze chłodni, obojętni, nie wywołują w
czytelniku żadnych uczuć, tylko dzięki nastrojowi, który autor z
ogromnym talentem buduje, wpływa na napięcie i poruszenie u
odbiorcy dzieła. Cały czas próbuje i próbuje, jednak wiem, że
usilnie, ponieważ powieść Harukiego Murakamiego nie da się
rozłożyć na czynniki pierwsze, ani opowiedzieć w taki sposób,
żeby kogokolwiek do niej zachęcić. Te uczucia podczas czytania
trzeba po prostu przeżyć na własnej skórze, dlatego zachęcam do
przeczytania zbioru opowiadań „Zniknięcie słonia".
Za książkę dziękuję wydawnictwu Muza SA.
Książkę można znaleźć tutaj.